Kraków w jeden dzień – co warto zobaczyć?

kraków w jeden dzień co warto zobaczyć

Dawniejszą stolicę Polski, miejsce pochówku królów i jamę legendarnego smoka trzeba koniecznie odwiedzić. Nawet jeśli do dyspozycji macie tylko jeden dzień, zdążycie w tym czasie zasmakować atmosfery Krakowa i zobaczyć wiele ciekawych miejsc. 24 godziny to oczywiście zbyt mało, by poznać miasto, ale wystarczająco dużo, by się w nim zakochać.


Nasz plan wycieczki

Do Krakowa wybraliśmy się w kwietniu, głównie po to, by zobaczyć genialne przedstawienie Cirque du Soleil. Mieliśmy jednak dość czasu, by przejść się po cudownej starówce i przepięknej dzielnicy jaką jest Kazimierz. Powyżej możecie zobaczyć trasę, jaką udało nam się przejść. Znajduje się w niej Wawel, Rynek Główny i kilka miejsc, w których warto coś przekąsić.

Śladami historii

Dworzec główny w Krakowie jest świetnie skomunikowany ze starówką. Wychodząc z niego trafiamy od razu na Planty – rozległy park, który otacza całe Stare Miasto. Nie brakuje w nim ławeczek oraz różnorakich pomników.

Udając się w kierunku rynku przechodzi się pod Bramą Floriańską, średniowieczną basztą, będącą pozostałością po murach obronnych miasta. Dość długim deptakiem, wypełnionym mnóstwem markowych sklepów, hoteli i pomniejszych restauracji wychodzi się na północno-wschodni kraniec rynku, przy którym znajduje się słynna bazylika Mariacka.

To właśnie na wieży tego gotyckiego kościoła, w południe odgrywany jest Hejnał Mariacki. W środku bazyliki nie można robić zdjęć, ale jego wnętrze, typowe dla sakralnej architektury z tego okresu, jest ciemne, mroczne i pełne przepychu – momentalnie źle się w nim poczułam. Dużo przyjemniej budynek prezentuje się od zewnątrz. Tuż obok niej znajduje się Pijalnia Czekolady Wedel. My odwiedziliśmy ten lokal już w drodze powrotnej, w ogromnym pośpiechu, więc nie zdążyłam nawet zrobić zdjęcia wnętrzu, a czekoladę wzięliśmy ze sobą na wynos. O ile do jakości i smaku nie można się tu w ogóle przyczepić, to w samym lokalu panowała niesamowita duchota, pomimo braku gości.


Wnętrze Pijalni Czekolady (fot. inyourpocket.com)

Wchodząc na rynek nie sposób pominąć Sukiennic, którymi przewijają się prawdziwe tłumy turystów. Nawet jeżeli nie macie funduszy, by kupić lokalne wyroby jubilerskie i inne suweniry (jest piekielnie drogo), to i tak warto przejść się przez całe targowisko. Bardzo łatwo wyobrazić sobie, jak wspaniale wyglądały Sukiennice w średniowieczu i jakim były ważnym punktem handlowym okolicznych mieszkańców.

Solidny kawał historii kryje się jednak tuż pod Sukiennicami. To tutaj znajduje się Muzeum Podziemi Rynku, które w nowoczesny, interaktywny sposób prezentuje aż 6 tysięcy metrów kwadratowych wykopalisk. Schodząc pod ziemię tak naprawdę przenosimy się w czasie, nawet o 10 wieków do tyłu.

W trakcie tego niezwykłego spaceru można nie tylko zobaczyć świetnie zachowane średniowieczne kładki i trakty, ale także dawne wodociągi, osady, bruki uliczne, a nawet cmentarzysko, łącznie ze szkieletami kobiet posądzonych o czary, zakopanych w ziemi żywcem. Nie brakuje tu również przedmiotów życia codziennego – figurek, butów, paciorków, kości do gry, grzebieni i mnóstwa innych rzeczy. Całości dopełniają odgłosy, animowane prezentacje, makiety i hologramy.  Rzadko kiedy można przechadzać się tuż nad odsłoniętymi wykopaliskami, więc muzeum jest nie lada gratką. Warto jednak kupić bilet online, by uniknąć koszmarnych kolejek. Na ten moment normalny bilet wstępu kosztuje 21 zł, a zwiedzanie podziemi zajmuje około 1,5 godziny.

Sam rynek tętni życiem nie tylko za dnia, ale także w nocy. Spotkać tu można ulicznych artystów, piękne dorożki, naganiaczy do pobliskich restauracji i wiele turystów zza granicy. Ten nieustający gwar wpisany jest w sam Kraków, a plac pełni rolę serca pompującego życie do całego miasta.

Z rynku warto wyjść ulicą Grodzką. To jedna z najstarszych ulic Krakowa, która stanowi część Drogi Królewskiej jaką przejeżdżali polscy królowie udający się na Wawel. Nie da się ukryć, że ma w sobie wiele uroku. Zatrzymaliśmy się na niej na chwilę w Dziórawym Kotle, o którym opowiem bliżej w sekcji z jedzeniem.

Grodzka kończy się tuż przy kościele św. Apostołów Piotra i Pawła, który zrobił na mnie większe wrażenie niż Bazylika Mariacka. To jasny, barokowy budynek z początków XVII wieku. Poza stiukowymi dekoracjami można tu podziwiać bezpłatnie podziemia, w których znajdują się krypty. Pochowani są tutaj m.in. ks. Pior Skarga i Sławomir Mrożek. Nam nie udało się zobaczyć natomiast najdłuższego w Polsce wahadła Foucaulta (46,5 m), gdyż jego demonstracje odbywają się jedynie w czwartki.

Spacerkiem w kilka minut można stąd dojść do najsłynniejszego zabytku Krakowa – Zamku Królewskiego na Wawelu. Wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO wzgórze robi niesamowite wrażenie. Mimo turystów da się tam odczuć spokój i minione wieki. Na zwiedzanie całości warto przeznaczyć dwie godziny, jeżeli lubicie niespieszne wędrówki.

Dziedziniec wewnętrzny Zamku, chociaż był w remoncie, prezentował się stylowo i nietrudno było sobie wyobrazić, jak ważną funkcję musiał pełnić w czasach, gdy po komnatach przechadzali się jeszcze królowie. Tu ważna wskazówka – jeżeli planujecie zwiedzić wnętrza Zamku lub Katedry, przyjdźcie przed godziną 16.00. My byliśmy równo o tej porze i niestety nie mogliśmy już podziwiać od środka tych miejsc.

Warto poświęcić też czas na obejście całego Zamku i podziwianie Krakowa od strony Wisły. Chyba nie muszę też wielce namawiać, by zejść na dół i zobaczyć jak Smok Wawelski zieje ogniem.

 Przy rzeźbie Smoka kryje się wejście do podziemi, czyli Smoczej Jamy. Pieczara nie jest duża, ma długość 270 metrów, ale dla zwiedzających udostępniono jedynie 80-metrowy odcinek. Znów przypomnę, by wybrać się tam o rozsądnych godzinach – po 17.00 nie ma już możliwości obejrzenia jaskini.


Gdzie zjeść coś dobrego w Krakowie?

Zacznijmy od śniadania. Jedliśmy w dwóch miejscach, ale polecić mogę tylko jedno. Kolanko No 6 to naprawdę sympatyczna knajpka, w której w cenie 24 złotych możecie do oporu opróżniać cały bufet. Wnętrze jest bardzo klimatyczne, a jedzenie smaczne – nam niczego tutaj nie brakowało.

Kolano No 6
Kolano No 6

W Krakowie znajdziecie masę świetnych restauracji. My na obiad wybraliśmy się do Nova Resto Bar na Kazimierzu. Tłoczno i głośno, ale stylowo, pysznie i wcale nie za drogo (burgery – 29 zł, pappardelle z krewetkami – 34 zł)

A co przekąsić pomiędzy posiłkami? Jeżeli kochacie Harry’ego Pottera to koniecznie odwiedźcie wspomniany już Dziórawy Kocioł na Grodzkiej. Po wejściu do piwnicy czeka na Was klimatyczny bar z magicznymi akcesoriami i nieduże salki ozdobione flagami Domów i ilustracjami postaci z tego uniwersum. Nie mogłam sobie odmówić przyjemności skosztowania Kremowego Piwa, które podobnie jak w filmie nie ma w sobie grama alkoholu. PYCHOTA!

Jeżeli pogoda będzie sprzyjająca warto też zajść do Good Lood, na naturalne lody o bardzo oryginalnych i wyrafinowanych smakach. Nie mogliśmy się opanować i kupiliśmy dwie sztuki z czterema gałkami, by wypróbować wszystkich rodzajów – nawet nie byłam w stanie pomieścić 2/3 zawartości :D. Smaki zmieniają się codziennie, ale zawsze w ofercie jest kilka klasyków. Polecam zdecydowanie karmel z różową solą himalajską – chyba jedne z najlepszych lodów jakie jadłam w życiu.

Mój przyjaciel Piotrek nie wybaczyłby mi, gdybym nie wspomniała na koniec o słynnych zapiekankach na Kazimierzu, które sprzedawane są w budkach w tzw. okrąglaku. To dobra opcja na noc, po imprezie, gdy żołądek trzeba zapchać czymkolwiek ciepłym niż wybór na kolację, ale trzeba przyznać, że były całkiem przyzwoite, jak na nieprzyzwoicie długi czas oczekiwania w kolejce.

I to w zasadzie wszystko, co udało nam się zobaczyć w Krakowie. Jest tutaj o wiele więcej atrakcji i już nie mogę się doczekać kolejnej wizyty. Jeżeli znacie jakieś godne polecenia miejsca dajcie znać w komentarzach – postaramy się odwiedzić je już w marcu.

Sylwia

Artykuł napisany przez Sylwia

„Nie byłam wszędzie, ale wszędzie na pewno jest na mojej liście”. Chcę zmienić swoje życie tak, by nie żałować straconego czasu i mieć odwagę podążać drogą, która wiedzie w przód i w przód. A dokąd potem? Rzec nie mogę :-). Pracuję zdalnie w branży dziennikarskiej i przerzuciłam się z fotografowania ciężką lustrzanką na smartfon. Po godzinach prowadzę też bloga o grach planszowych i wideo (DamaGier.pl).