Odaiba (Tokio) – co warto zobaczyć?

odaiba_4a

Jeszcze niecałe trzy wieki temu, ląd, na którym dzisiaj stoją liczne muzea, modernistyczne budowle i replika Statuy Wolności, nawet nie istniał. Gdy w 1853 roku amerykański komandor wkroczył do Japonii, zmuszając szogunat do otwarcia niedostępnych granic, zlecono wybudowanie 11 baterii obronnych (jap. daiba) na sześciu sztucznych wyspach. Miały one obronić Tokio przed ewentualnym atakiem ze strony amerykańskiej marynarki wojennej. Ostatecznie powstało jedynie sześć baterii. Współczesna Odaiba zaczęła kształtować się dopiero po 1941 roku, kiedy otwarto Port w Tokio. Mówimy zatem o jednym z najmłodszych części stolicy Japonii.

Konkretny plan przebudowania Odaiby w wizytówkę futurystycznego życia dla ponad 100 tys. mieszkańców wdrożył dopiero gubernator Shunichi Suzuki na początku lat ’90. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z zamierzeniami. Gdy w 1995 roku na Odaibę wydano już ponad bilion jenów, okazało się, że wciąż jest zbyt mało zaludniona, by prawidłowo mogła się rozwijać. Sztuczną wyspę postrzegano wciąż jako zbyt niewygodną dla biznesu z powodu m.in. słabego połączenia z Tokio. By dostać się na Odaibę należało albo pokonać Tęczowy Most, albo skorzystać z zabierającej zbyt dużo czasu linii Yurikamome.

Dopiero pod koniec lat ’90, gdy na Odaibę przeniosło swoje siedziby kilka znanych firm m.in. Fuji Television i kiedy dodano szybkie połączenie kolei JR East, wyspa zaczęła rozkwitać.


Współczesna Odaiba – mekka modernizmu i rekreacji

Ponieważ Odaiba leży w Zatoce Tokijskiej panuje tutaj nadmorski klimat, ale mimo wszystko nadal czuć, że jest się w mieście. Gorące słońce odbija się od betonowych ulic i ścian budynków nadając temu miejscu specyficzny zapach.

Architektura jest zdecydowanie inna niż w centrum Tokio. Więcej tutaj modernizmu, śmiałych wizji, przytłaczających ale i zachwycających równocześnie form. Wystarczy zerknąć tylko na kopułę pomiędzy budynkami Fuji Television (nadawcy m.in. „Dragon Balla” i „One Piece”).

Promenada z widokiem na Statuę Wolności i Tęczowy Most stoi tuż przy ogromnej galerii handlowej i przekształca się potem w szeroką aleję prowadzącą do Palette Town, kolejnego gigantycznego centrum handlowo-rekreacyjnego.

Nie jest to na pewno wymarzone miejsce do życia, ale dobra opcja na weekendowy spacer – zarówno pod gołym niebem z uwagi na piękne widoki na Zatokę, jak i w trakcie niepogody, dzięki licznym atrakcjom skrytym pod dachem.

Poniżej zamieszczam listę ciekawych miejsc, do których warto się udać zwiedzając Odaibę przy budżecie ok. 230 zł od osoby.


1. Replika Statuy Wolności

Nie powiecie, że ten widok nie kojarzy się Wam z Nowym Jorkiem! Chociaż z daleka może się wydawać, że japońska Statua Wolności dorównuje wielkością tej amerykańskiej, to jest to oczywiście tylko iluzja optyczna. Podczas gdy panna z NY ma aż 93 m wysokości, japońska replika mierzy niewiele ponad 12 m.

Co w ogóle robi tutaj ten posąg? Japonia otrzymała go od Francji w 1998 roku z okazji upamiętnienia „francuskiego roku w Japonii”. Statua stała się tak dużą atrakcją turystyczną, że w 2000 roku wykonano jej rodzimą replikę i zastąpiono „pożyczony” od Francuzów pomnik.

Tuż za Statuą Wolności widać zaś Rainbow Bridge, czyli Tęczowy Most, który, jak się okazało, nie zawsze jest kolorowy…


2. Tęczowy Most

Widziałam go sto razy na zdjęciach i za każdym razem pokryty był piękną, kolorową iluminacją. Nikt z nas nie przypuszczał, że Rainbow Bridge nie zawsze jest tęczowy…

Jego oświetlenie zmieniane jest sezonowo. Nam niestety nie udało się trafić na tą najpiękniejszą wersję, ale i tak most bez dwóch zdań robi wrażenie. Nie da się go pominąć, jeżeli spaceruje się po Odaibie.

Rainbow Bridge mierzy 798 m długości i da się go przejść w całości pieszo, choć tylko o wybranych godzinach. Pamiętajcie, że latem zamykany jest o 21.00!


3. Unicorn Gundam

Wyobraźcie sobie, że spacerujecie alejką i nagle, nad drzewami zauważacie ogromną głowę gundama! Aaaa!!!

Na mnie ta figura zrobiła znacznie większe wrażenie niż replika Statuy Wolności, no bo wiecie. Kurde. To jest mech w skali 1:1! Wysoki na 19,7 m gundam przechodzi nawet delikatną transformację cztery razy dziennie, ale nam nie dane było tego akurat zobaczyć.

Dla tych, którzy niezbyt orientują się w świecie anime, spieszę z wyjaśnieniem. Gundamy to ogromne roboty sterowane przez pilota znajdującego się w ich środku, najczęściej w okolicach głowy. Akcja takich anime i mang rozgrywa się w niedalekiej lub bardzo odległej przyszłości. Szczerze polecam zapoznać się chociażby z klasykiem, w którym do dzisiaj jestem zakochana – „Mobile Suit Gundam Wing” z 1995 roku. Marzę, by kiedyś móc sterować takim przepięknym mechem.


4. Młyńskie koło w Palette Town

Daikanransha lub po angielsku Giant Sky Wheel, to kolosalne, bo mierzące aż 115 metrów koło młyńskie, które w dniu swojego otwarcia, czyli w 1999 roku, było najwyższym na świecie. Obecnie przegrywa ten wyścig z dwunastoma innymi kołami m.in. London Eye (135 m).

By uzmysłowić Wam o jakiej wysokości mówimy, dodam, że Daikanranshę widać z bardzo wielu miejsc w centrum Tokio, nie wspominając już o widokach z Tokyo Tower czy lotniska Hanedy. Nocą świeci się 120 tysiącami neonów.

15-minutowa przejażdżka, czyli jeden obrót, kosztuje 1000 jenów (ok. 38 zł). Nawet przez moment się nie zastnawialiśmy czy warto. Takie widoki są bezcenne.


5. teamLab Borderless

Zawsze omijam szerokim łukiem jakiekolwiek galerie czy muzea poświęcone sztuce współczesnej. Ale teamLab to coś naprawdę wyjątkowego i po 12 dniach spędzonych w Tokio, muszę przyznać, że była to jedna z moich ulubionych atrakcji.

Więcej o teamlab dowiecie się z tego wpisu. Tu napiszę jedynie, że jest to rodzaj wielkopowierzchniowej instalacji, w której główną rolę odgrywają projekcje multimedialne. Wszystkie pomieszczenia mają puste, czarne ściany, na których (i również na uczestnikach) wyświetlane są rozmaite, animowane obrazy.

Zdjęcia nawet nie są w stanie uchwycić wrażeń i emocji z przebywania między zmieniającymi się co chwilę kwiatami, wodospadem świateł, czy uroczych lampionów wypełniających pokój pełen luster. Bardzo magiczne, uduchowione miejsce i oczywiście raj dla każdego instagramera :-).

Cena za wstęp to 3200 jenów (ok. 113 zł) i warto zakupić bilet wcześniej, gdyż chętnych tutaj nie brakuje, a liczba miejsc jest ograniczona.


6. Muzeum Iluzji Optycznych

Tokyo Trick Art Museum to maleńkie muzeum iluzji optycznych znajdujące się w centrum handlowym DECKS. Kameralne, ale dające niesamowicie dużo frajdy.

Znajduje się tam ok. 30 malowideł ściennych, które razem z grą aktorską fotografowanej osoby ożywają za sprawą perspektywy aparatu. Pękaliśmy tutaj ze śmiechu, bo nierzadko trzeba się przy tych obrazach mocno nagimnastykować, by osiągnąć zamierzony efekt.

Bez późniejszego kadrowania i wycinania zbędnych elementów w postaci tabliczek informacyjnych (w tym takich podpowiadających pozycje) w postprodukcji się nie obejdzie, bo miejsca jest naprawdę mało, ale efekt końcowy jest godny tej całej pracy. Uwielbiam tą fotkę z rekinem 🙂

Koszt nieduży, 1000 jenów od osoby (ok. 38 zł).


7. Muzeum figur woskowych Madame Tussaud

To muzeum nie ma ani tylu figur co londyński oryginał, ani nie jest tak duże jak konkurencyjne, praskie muzeum Grevina, ale ponieważ byłam we wszystkich trzech, mogę śmiało napisać, że tokijska wersja jest zdecydowanie najlepsza.

Przede wszystkim dlatego, że z figurami można nie tylko wchodzić w interakcje, ale też przebierać się w przygotowane na tę okazję stroje i dodatki.

Chyba nie ma nic fajniejszego niż zrobienie sobie zdjęcia w kurtce z „Beat it” tuż obok M.J’a, wskoczenie na motor prowadzony przez Toma Cruise’a, czy zabawę na planie „E.T”, że już nie wspomnę o tych wszystkich buziakach danych Cumberbatchowi, Willisowi czy Deepowi ;-). Idźcie koniecznie, zwłaszcza, że w przeciwieństwie do dwóch wyżej wymienionych muzeów, tutaj nie ma tłumów.

Cena? 1800 jenów (ok. 63 zł) jeżeli kupicie bilet online. Nam udało się jeszcze taniej za pośrednictwem Voyagin (1200 jenów). Ewentualnie możecie się skusić na bilet łączony ze znajdującym się obok centrum LEGO. My je sobie odpuściliśmy z racji tego, że kierowane jest głównie dla dzieci.


Oczywiście to nie wszystko, co do zaoferowania ma Odaiba. Jeżeli lubicie gry wideo tudzież stare automaty, to cały dzień możecie spędzić w SEGA Joypolis, albo znajdującym się kilka pięter wyżej Daiba Itchome Shotengai. Są tu i domy strachu i sklepy z pamiątkami, kawiarnie itd.

odaiba

Dla spragnionych wiedzy Odaiba ma Narodowe Muzeum Morskie, muzeum starych samochodów i garaży oraz liczne centra naukowe. Jeden dzień to naprawdę za mało, by zobaczyć wszystko, ale wystarczająco, by chcieć tu wrócić.

Sylwia

Artykuł napisany przez Sylwia

„Nie byłam wszędzie, ale wszędzie na pewno jest na mojej liście”. Chcę zmienić swoje życie tak, by nie żałować straconego czasu i mieć odwagę podążać drogą, która wiedzie w przód i w przód. A dokąd potem? Rzec nie mogę :-). Pracuję zdalnie w branży dziennikarskiej i przerzuciłam się z fotografowania ciężką lustrzanką na smartfon. Po godzinach prowadzę też bloga o grach planszowych i wideo (DamaGier.pl).